Logo Thing main logo

Ostatnie wpisy

Nota

Malawi: Mija rok od historycznego zaprzysiężenia prezydenta

27.06.2021

Justyna Eska-MikołajewskaUniwersytet Ekonomiczny w [email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425W dniu 28 czerwca 2021 upłynie rok od objęcia urzędu głowy państwa przez Lazarusa Chakwerę, który już przeszedł do historii tego kraju, jako lider opozycji wygrywający większością niemal 59% głosów powtórną elekcję po unieważnieniu sfałszowanych wyborów prezydenckich z 2019 r.Od początku nowemu prezydentowi stawiano wysokie oczekiwania, zwłaszcza w kwestii zjednoczenia podzielonego wewnętrznie kraju, walki z biedą i korupcją. Sam Chakwera podkreślał, że chce realizować politykę integracji, budując „Nowe Malawi”. Twierdził, że jest prezydentem wszystkich w kraju, a jego rząd „służy a nie rządzi”, inspiruje i walczy o każdego, a nie przeciwko każdemu.Oświadczenie z końca czerwca 2021 r. świadczy o zadowoleniu prezydenta z dotychczasowych dokonań jego administracji. Najbliżsi współpracownicy głowy państwa wyliczają, że zgodnie z obietnicą utworzenia 1 miliona nowych miejsc pracy co dzień przybywa etatów i osób zatrudnionych, a wiele innych zobowiązań, jak np. uniwersalne dotacje na nawozy gwarantujące bezpieczeństwo żywnościowe, już zrealizowano dzięki programowi Affordable Inputs Programme. Pewne spowolnienie działalności gospodarczej przypisać należy wyłącznie skutkom pandemii.Krytycy urzędującego prezydenta twierdzą tymczasem, że sytuacja gospodarcza w kraju pod jego rządami pogorszyła się, o czym świadczyć ma deprecjacja waluty i wzrost cen podstawowych towarów. W jeszcze bardziej oskarżycielskim tonie wypowiada się były prezydent Malawi, Peter Mutharika, który sugeruje, że kraj znowu staje się dyktaturą[1]. W połowie kwietnia 2021 r. publicznie poprosił Lazarusa Chakwerę i jego rząd o zaprzestanie prześladowania Malawijczyków. Na dowód stosowania metod dyktatorskich wobec byłych prezydentów wskazał, że jego konta bankowe w sierpniu 2020 r. zostały zamrożone przez Biuro Antykorupcyjne, gdy wszczęto śledztwo w sprawie afery z cementem o wartości 5 mld kwach malawijskich (około 6,6 mln USD).Były prezydent zapowiedział, że opozycyjna Demokratyczna Partia Postępowa (Democratic Progressive Party, DPP) w związku z odwołaniem dwóch komisarzy wyborczych, których Chakwera zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego z 8 maja 2020 r. uznał za niekompetentnych ze względu na sposób przeprowadzania wyborów prezydenckich w 2019 r., wzywa prezydenta do ustąpienia z urzędu. Wskazał, że prezydent przestał być legalnie wybraną głową państwa, skoro główny organ wyborczy był niekonstytucyjny. W maju b.r. Mutharika zaapelował do mieszkańców Malawi o zjednoczenie w ratowaniu kraju, który „zmierza w złym kierunku”.KomentarzMalawi to położona we wschodniej Afryce republika prezydencka, w której głowa państwa zgodnie z konstytucją z 1994 r. (nowelizowaną w 2017 r.), sprawuje jednocześnie funkcje szefa rządu oraz naczelnego dowódcy sił obronnych. Styl przywództwa politycznego Chakwery, byłego protestanckiego duchownego, a zarazem szefa Zgromadzenia Bożego Malawi, łączy inspiracje boskie, elementy służby i zarządzania krajem w oparciu o rządy prawa. Lazarus Chakwera, niczym jego biblijny imiennik Łazarz, „powstał z martwych” i po dwóch przegranych w wielkim stylu powrócił do polityki. Odżegnuje się jednak od zbytniego chwalenia i polegania na nim w każdej sprawie, gdyż – jak twierdzi – ubóstwianie swoich przywódców niesie za sobą ryzyko „zmiany prezydentów w dyktatorów”.Póki co styl rządzenia Chakwery zdaje egzamin. Jednomyślna decyzja sądu konstytucyjnego i przeprowadzenie w ciągu 150 dni nowych wolnych i uczciwych wyborów w trakcie pandemii koronawirusa uczyniły z Malawi wzorzec pokojowej zmiany władzy nie tylko dla innych krajów afrykańskich. Według raportu Freedom House, Malawi to jedyne państwo na świecie, w którym krajowy lockdown związany z COVID-19 skutkował wzrostem wskaźnika demokracji. The Economist uznał Malawi „krajem roku” za „odrodzenie demokracji w regionie autorytarnym”, podczas gdy londyński think-thank Chatham House nagrodził sędziów malawijskiego sądu konstytucyjnego prestiżowym trofeum za „najbardziej znaczący wkład w poprawę stosunków międzynarodowych”.Swój triumf z czerwca ubiegłego roku Chakwera określił mianem „zwycięstwa demokracji i sprawiedliwości”. W maju b.r. zgodnie z kampanijną obietnicą administracja prezydenta ogłosiła wdrożenie środków służących ograniczeniu uprawnień głowy państwa. Przed prezydentem, zwłaszcza w erze post-COVID, pozostało jeszcze wiele trudnych decyzji do podjęcia. Nie ma wątpliwości, że to właśnie dotrzymanie wszystkich przedwyborczych obietnic, a w szczególności zachowanie obecnego, cenionego w świecie demokratycznego kierunku, stanowić będą prawdziwy sprawdzian popularności jego rządów.[1] Jest to nawiązanie do pierwszego prezydenta kraju, Hastingsa Kamuzu Bandy, który począwszy od lat 60. XX w. przez kolejne 31 lat utrzymywał rządy uznawane przez wielu za dyktatorskie.

Nota

Eswatini: pomimo obowiązującej konstytucji, nadal pozostaje jedyną monarchią absolutną w Afryce

18.06.2021

Justyna Eska-MikołajewskaUniwersytet Ekonomiczny w [email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425Według Raportu Światowego z 2021 r. (World Report 2021), Królestwo Eswatini w 2020 roku sklasyfikowane zostało jako monarchia absolutna. Mimo, że formalnie obowiązuje konstytucja z 2005 r., która stanowi, że system rządów jest demokratyczny a podstawowe prawa i wolności gwarantowane, ponadto państwo to przyjęło na siebie zobowiązania wynikające m.in. z Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 1966 r. oraz Konwencji Narodów Zjednoczonych przeciwko korupcji z 2003 r., konstytucyjne zasady prawne, w tym prawa polityczne, społeczne i ekonomiczne obywateli, nie są przestrzegane.Obecna konstytucja nie dokonała żadnej zmiany zezwalającej na tworzenie, rejestrację oraz udział partii politycznych w wyborach parlamentarnych. Kandydaci na członków organu ustawodawczego nie mogą należeć do żadnego ugrupowania politycznego, a podstawą uzyskania mandatu są wyłącznie ich „indywidualne zasługi”. W praktyce oznacza to, że lokalni wodzowie weryfikują listy kandydatów, ograniczając je do osób lojalnych wobec monarchy. Istniejące bariery prawne i kulturowe dla działalności partii politycznych wprowadzono dekretem o stanie wyjątkowym w kwietniu 1973 r. (1973 State of Emergency decree). W dalszym ciągu jednak sądy krajowe utrzymują zgodność z prawem dekretu, który de facto wprowadził w Eswatini ustrój autorytarny.Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy jest umieszczenie Królestwa Eswatini przez Reporterów bez Granic (Reporters Without Borders) na 141 miejscu (na 180 państw) pod względem wolności mediów w 2020 r. Zgodnie z prawem nie obowiązuje zasada poufności i ochrony tajemnicy dziennikarskiej. Od czasu przyjęcia ustawy o służbie publicznej w 2018 r. niemożliwe jest przekazywanie informacji publicznych do mediów bez uprzedniej zgody sekretarza gabinetu.Kolejna propozycja ustawy z 2020 r. o przestępstwach komputerowych i cyberprzestępczości jeszcze w większym zakresie zagraża wolności słowa i mediom, gdyż wprowadza poważne sankcje karne za publikowanie fałszywych informacji (fake news) oraz za cyberprzemoc (cyberbullying). Jednakże przedstawiciele rządu Królestwa podkreślają, że celem tego aktu prawnego nie ma być ograniczenie wolności prasy, lecz zapewnienie takich zabezpieczeń, jakie obowiązują w każdym rozwiniętym kraju na świecie.KomentarzNiepodległe od 1968 r. Eswatini to jedyne państwo narodowe w Afryce, które zdołało utrzymać rodzimy system polityczny. Panowanie obecnego monarchy opiera się na porozumieniu między wodzami 16 klanów co do tego, że rządy sprawować będzie przywódca klanu Dlamini. Formalnie ustrój państwa określany jest jako diarchia, ponieważ władza dzierżą dwie osoby: król oraz jego matka. Faktycznie jednak od 1986 r. rządzi król Mswati III. To w jego rękach skupiona jest praktycznie cała władza ustawodawcza, najwyższa władza wykonawcza oraz sądownicza.Dualizm prawny wynikający z obowiązywania przepisów opartych na prawie rzymsko-holenderskim oraz niepisanego prawa zwyczajowego, doprowadził do licznych, nierozwiązanych wciąż konfliktów. Skutkowały one przede wszystkim niedostateczną reprezentacją kobiet w sektorze publicznym i prywatnym. Marginalizowanie ich udziału w życiu społeczno-politycznym Królestwa jest dostrzegalne nawet po wejściu w życie ustawy o wyborach kobiet z 2018 r. (2018 Election of Women Act).Wbrew art. 20 konstytucji, zapewniającego równość wszystkich wobec prawa, król postawiony został ponad prawem. O faktycznym zakresie jego władzy świadczy m.in. sposób przeprowadzenia zmiany nazwy kraju z Suazi (Swaziland) na Eswatini. Mswati III arbitralnie podjął decyzję w tej sprawie 19 kwietnia 2018 r., symbolicznie chcąc uczcić 50-lecie niepodległości swojego kraju. Pominięcie przez niego opinii ponad miliona obywateli nie powinno dziwić, skoro tradycyjnie już monarcha unika sytuacji, w których społeczeństwo Eswatini mogłoby wystąpić przeciwko niemu. Mając to na względzie, pozbawił sędziów uprawnień do ścigania przedstawicieli monarchii, a dziennikarzy – prawa do krytyki jego poczynań, za którą grozi oskarżenie o zdradę stanu i wyrok śmierci.W państwie, w którym praktycznie wszystko zależy od woli jednego człowieka, sytuację odmienić może jedynie przeprowadzenie głębokich reform ustrojowych. W tym świetle wydarzeniem bez precedensu były demonstracje uliczne blisko 3 tysięcy obywateli we wrześniu 2019 r. Był to pierwszy, a przez to jakże znamienny przejaw tego, jak obywatele Eswatini postrzegają rzeczywisty stan państwa i jego słabnącą pozycję na arenie międzynarodowej. Domaganie się reform politycznych i społeczno-ekonomicznych to w ich mniemaniu jedyna skuteczna droga do zmian w państwie, w którym nieskrępowanemu wyrażaniu własnych poglądów towarzyszy obawa, czy może to skutkować nieotrzymaniem pomocy ze strony ONZ albo Unii Afrykańskiej. Źródło zdjęcia: GovernmentZA via Flickr - Creative Commons

Nota

Tonga: Polityczny wstrząs na szczytach władzy na zakończenie 2020 roku

30.12.2020

Justyna Eska-MikołajewskaUniwersytet Ekonomiczny w [email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425Dnia 9 grudnia b.r. Przewodniczący Zgromadzenia Ustawodawczego (Speaker of the Legislative Assembly), Lord Fatafehi Fakafanua, otrzymał wniosek w sprawie wotum nieufności wobec premiera Pohivy Tu’i’onetoa. Złożył go deputowany z grona Reprezentantów Ludu dla wyspy Tongatapu (People's Representative for Tongatapu), Semisi Sika, wskazując na szereg kwestii, w tym m.in. brak planu działań w związku z pandemią koronowirusa (COVID-19), kosztowny i budzący wątpliwości w zakresie wyboru dostawców i podwykonawców projektów plan robót drogowych, a także selektywną pomoc finansową z budżetu państwa, w tym dotowanie niektórych mediów pomimo utrzymywania państwowych usług radiowych i telewizyjnych.Zgodnie z art. 50B ust. 2 Konstytucji Tonga z 1875 r. (po raz ostatni nowelizowanej w 2016 r.) dopuszcza się możliwość wniesienia wniosku o wotum nieufności wobec premiera, o ile zostanie on złożony po upływie 18 miesięcy od dnia wyborów powszechnych i nie później niż na 6 miesięcy przed datą kolejnej elekcji. Wniosek skierowany został do Stałej Komisji ds. Przywilejów (Privileges Committee) z zamiarem przeprowadzenia standardowej procedury weryfikacyjnej celem zapewnienia jego zgodności z Regulaminem (Rules of Procedure).Podczas ostatniego w tym roku posiedzenia organu ustawodawczego, które odbyło się 10 grudnia, Spiker Izby oficjalnie poinformował o złożeniu wniosku, wskazując na możliwość ustosunkowania się do jego treści i przedstawienia stosownej odpowiedzi przez szefa rządu. Z tej racji, że ostatnie wybory powszechne na Tonga odbyły się w listopadzie 2017 r., złożenie rzeczonego wniosku może zgodnie z konstytucyjnymi wymogami nastąpić między 5 a 14 dniem od jego wpłynięcia. W związku z trwającą przerwą świąteczną wstępny termin rozpatrzenia wniosku został wyznaczony dopiero na 12 stycznia 2021 r.Tymczasem w dniu 11 grudnia 2020 r. minister sprawiedliwości i więziennictwa oraz wicepremier, Sione Vuna Fa’otusia, zrezygnował z pełnionych funkcji w rządzie. Jest on jedną z 10 osób, członków Partii Demokracji (Paati Temokalati, PTOA), założonej przez byłego premiera, a jednocześnie aktywnego działacza ruchu demokratycznego, Samuela ʻAkilisi Pohivę, które złożyły podpis pod wnioskiem o wotum nieufności wobec urzędującego premiera. Dymisja wicepremiera, jednego z czołowych działaczy ruchu prodemokratycznego, przypieczętowuje trwający od kilkunastu dni przewrót polityczny w tym mikropaństwie. Na przełamanie obecnego impasu na szczytach władzy w Tonga trzeba będzie poczekać jeszcze co najmniej kilka tygodni.KomentarzW tym niepodległym od 1970 r. państwie dopiero na początku XXI w. przeprowadzono reformy i zapoczątkowano proces demokratyzacji, m.in. zastępując Tajną Radę gabinetem, ustanawiając wybór premiera przez parlament, a także ograniczając prerogatywy monarsze do działań podejmowanych za radą premiera. W 2010 r. skład Zgromadzenia Ustawodawczego poszerzono do 26 członków, spośród których 17, tzw. Reprezentantów Ludu, wyłanianych jest w drodze bezpośrednich wyborów. Pozostałych 9 wybierają z własnego grona przedstawiciele rodów arystokratycznych (Nobles of Tonga), a maksymalnie 4 osoby wyznacza król. Zarówno Spiker Izby jest wybierany spośród deputowanych (i to z tej arystokratycznej części), jak i premier, który następnie dokonuje wyboru ministrów swojego gabinetu, formalnie powoływanych przez monarchę.Wysłanie do parlamentu listu przez jednego z deputowanych ujawnia de facto głęboko zakorzenione obawy dotyczące praktyk i procedur rządowych w tej młodej, choć znanej ze swojej stabilności, demokracji. Wniosek w sprawie wotum nieufności wobec premiera złożył Sēmisi Sika, wieloletni parlamentarzysta, który wspierał demokratyczne przemiany w tym państwie, a na przełomie września i października 2019 r. czasowo pełnił nawet obowiązki premiera. Obecny układ sił w parlamencie, w ramach którego Partia Demokratyczna Przyjaznych Wysp (Democratic Party of the Friendly Islands, DPFI) dysponuje 12 miejscami w organie ustawodawczym, wyjątkowo sprzyja obaleniu premiera. Dwóch spośród dziewięciu przedstawicieli arystokracji, posiadających mandaty parlamentarne i wchodzących w skład gabinetu, przebywają obecnie za granicą.Reformy konstytucyjne i polityczne podjęte przed wyborami powszechnymi w 2010 r. utorowały drogę mieszkańcom Tonga do bardziej reprezentatywnych i odpowiedzialnych rządów. Paradoksalnie, tą instytucją ustrojową, która jako jedna z pierwszych zrozumiała sens prodemokratycznych protestów w państwie, była monarchia. Obecny stan demokracji nadal pozostaje wadliwy, co obrazuje chociażby niedoreprezentowanie kobiet w parlamencie czy też praktyki korupcyjne na szczytach władzy. Coraz celniej jednak punktują to rzecznicy przemian, którzy powinni dobrze rozważyć dalszy kierunek reform, jeśli faktycznie dążą do umocnienia demokracji w tej ostatniej minimonarchii konstytucyjnej na Pacyfiku.

Nota

Somalia: wotum nieufności wobec premiera punktem kulminacyjnym walki o terminowe przeprowadzenie wyborów parlamentarnych

17.09.2020

Pod koniec czerwca b.r. szefowa Krajowej Niezależnej Komisji Wyborczej (National Independent Electoral Commission, NIEC), Halima Ismail Ibrahim, ogłosiła na forum Izby Ludu, tj. niższej izby parlamentu, że ze względu na różnice polityczne, brak bezpieczeństwa, powodzie oraz pandemię koronawirusa, powszechne wybory parlamentarne, zaplanowane na 27 listopada 2020 r., nie odbędą się. Analogicznie do tego przedłużona zostanie kadencja urzędującego prezydenta, Mohammeda Abdullahi Farmaajo, która mija 8 lutego 2021 r.H.I. Ibrahim przedstawiła dwa możliwe warianty przyszłej elekcji: organizację wyborów jednodniowych w sierpniu 2021 r., w oparciu o rejestrację biometryczną do 3 milionów wyborców, co pociągnęłoby koszty w wysokości około 70 milionów dolarów oraz alternatywne rozwiązanie, wykonalne w marcu 2021 r., zakładające ręczną rejestrację wyborców, które kosztowałoby 46 milionów dolarów.Opozycyjne Forum Partii Narodowych 28 czerwca b.r. wezwało Komisję Wyborczą do rezygnacji z powodu nieprzeprowadzenia wyborów zgodnie z harmonogramem, oskarżając NIEC o współpracę z rządem federalnym w celu bezprawnego przedłużenia kadencji. Wspólne wysiłki społeczności międzynarodowej, a zwłaszcza działania Unii Afrykańskiej, skutkowały zaproszeniem przez prezydenta Somalii na pierwsze od dwóch lat posiedzenie Narodowej Rady Bezpieczeństwa w dniach 5-8 lipca br. do stolicy kraju, Mogadiszu. Apel prezydenta odrzucili przywódcy autonomicznego Puntlandu, Said Abdullahi Deni oraz Jubalandu, Ahmed Mohamed Islaan Madoobe, niwecząc próby przełamania impasu w napiętych stosunkach rządu z władzami regionalnymi.Prezydenci pięciu regionów spotkali się natomiast 11 lipca b.r. w Dhusamareb, gdzie wzywając do „pragmatyzmu”, poparli koncepcję elekcji pośredniej. Do podjęcia rozmów na temat wdrożenia „alternatywnej”, lecz włączającej metody, zgodnie z którą wybory odbędą się w ciągu najbliższych 4 miesięcy, zaproszono prezydenta Somalii oraz premiera, Hassana Ali Khaire. Przybyły na miejsce szef rządu wyraził dezaprobatę wobec działań zmierzających do przedłużenia kadencji parlamentu. Niespodziewanie 25 lipca b.r. niższa izba somalijskiego organu ustawodawczego, powołując się na brak przedstawienia planu przeprowadzenia powszechnych wyborów do parlamentu, a także zakończone fiaskiem próby wzmocnienia bezpieczeństwa narodowego, postawiła premiera w stan oskarżenia. KomentarzWprawdzie prezydent Somalii, dążąc do nielegalnego przedłużenia kadencji parlamentu celem utrzymania istniejącego status quo, twierdził, że kraj nie jest gotowy na zmianę ordynacji wyborczej, zaledwie 23 lipca b.r. zawarto w tej sprawie pakt pojednawczy między rządem federalnym a władzami regionalnymi. Zadeklarowano wówczas, że powołany zostanie komitet do przeanalizowania sytuacji, a do 15 sierpnia b.r. padnie propozycja trybu dla terminowego przeprowadzenia wyborów.Poważne wątpliwości wśród członków Rady Ministrów, jak i opozycji wzbudził pośpiech, z jakim procedowano wniosek o wotum nieufności wobec premiera. Nie został on ujęty w porządku obrad, zaś głosowania nie poprzedziła debata nad wnioskiem. Do usunięcia urzędującego najdłużej od początku wojny domowej w 1991 r. szefa rządu i desygnowania takiego, który poprowadzi kraj do pierwszych od 50 lat wyborów powszechnych, namawiał prezydenta przewodniczący Izby Ludu, a zarazem jeden z jego najbardziej zaufanych współpracowników, Mohamed Mursal Abdirahman. Obecny reżim zapewne żywi nadzieje na przypisanie sobie zasług za dotrzymanie zobowiązań międzynarodowych i organizację wydarzenia opisywanego jako „kamień milowy” dla przyszłości Somalii.Nie nastąpi to jednak w roku 2020, który miał okazać się tym kluczowym (‘pivotal year’). Prezydent Farmaajo, podpisując w lutym b.r. historyczną ustawę wyborczą, implementującą formułę „jeden człowiek, jeden głos” (‘one-person, one-vote’), podkreślił, że dopiero w 2021 r. obywatele sami zadecydują, jak chcą być rządzeni. Nadal obowiązuje zatem system wyborczy w formule 4,5 (4,5 formula), ustanowiony jako etap przejściowy na drodze ku powszechnym wyborom, który zdołał utrwalić destrukcyjny dla kraju model podziału władzy oparty na lojalnej przynależności do klanu.Walka o władzę między ambitnym i coraz bardziej samodzielnym premierem Khaire a ubiegającym się o reelekcję prezydentem Farmaajo, to egzemplifikacja stylu uprawiania polityki, zgodnie z którym własny partykularny interes stawiany jest ponad dobro państwa i jego mieszkańców. Szkodliwość takiego podejścia nie jest wcale mniejsza niż wewnątrzklanowe spory czy działania bojowników islamistycznej organizacji, Al-Shabaab. Toteż jedyne remedium na problemy tego wysoce dysfunkcyjnego kraju Rogu Afryki stanowi współpraca i kompromis, zwłaszcza w kwestiach fundamentalnych, takich jak wybory.Justyna Eska-MikołajewskaBydgoska Szkoła Wyż[email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425

Nota

Papua-Nowa Gwinea: Niezależne Bougainville przygotowuje się do wyborów prezydenckich

10.08.2020

Z dwumiesięcznym opóźnieniem, związanym z pandemią koronawirusa, mieszkańcy Bougainville między 12 sierpnia a 1 września 2020 r. już po raz piąty dokonają wyboru nowego prezydenta. Wynik tej elekcji ma szczególne znaczenie, jako że na nowym prezydencie spoczywać będzie odpowiedzialność za prowadzenie negocjacji z władzami Papui-Nowej Gwinei w celu efektywnego przeprowadzenia procesu transformacji autonomicznego regionu ku niepodległemu państwu.W referendum przeprowadzonym w dniach 23 listopada – 7 grudnia 2019 r., w którym można było oddać głos na większą autonomię bądź pełną niezależność, 98,31% mieszkańców Bougainville (przy frekwencji wynoszącej 87%) opowiedziało się za niepodległością. Mimo, że głosowanie nie miało charakteru więżącego, stanowiło zapowiedź rocznych konsultacji i negocjacji między rządem papuaskim a władzami Bougainville, które formalnie rozpoczną się we wrześniu b. r.4 czerwca b.r. Komisja ds. referendum Bougainville (Bougainville Referendum Commission, BRC) przedstawiła premierowi Papui-Nowej Gwinei, Jamesowi Marape, raport końcowy ze swojej działalności. Szef rządu zapowiedział, że jego gabinet dąży do nadania większej autonomii innym prowincjom, lecz bez prawa do secesji. Podkreślił również, że konsultacje w sprawie sposobu wdrożenia wyniku referendum powinny obejmować szeroki zakres poglądów z całego kraju.W wyścigu o władzę po urzędującym drugą kadencję Johnie Momisie ubiega się 25 kandydatów, w tym dwie kobiety. Jednym z pretendentów do fotela prezydenckiego jest były prezydent Bougainville, James Tanis, związany z ruchem niepodległościowym Bougainville, który odegrał kluczową rolę w zawarciu porozumienia pokojowego. W maju b.r. zadeklarował on, że wniesie wkład w „uzyskanie akceptacji dla Bougainville przez społeczność narodową i międzynarodową jako niezależnego państwa”.W kwestii kopalni Panguna, zamkniętej od czasu wojny domowej w latach 1988-1997, która stanowi temat przewodni kampanii, J. Tanis przyjął inne stanowisko niż jego polityczni konkurenci i prezydent Momis. Przez wzgląd na okoliczną ludność i środowisko naturalne, sprzeciwia się pospiesznemu uruchomieniu tego niegdyś „głównego projektu wydobywczego w Papui-Nowej Gwinei”, który stał się zarzewiem walk w Bougainville.KomentarzZapowiadane od 5 lat głosowanie oznacza przystąpienie do ostatniej fazy długotrwałego procesu pokojowego między Bougainville a Papuą-Nową Gwineą. Mimo, że jednostronna proklamacja niepodległości Bougainville miała miejsce w 1975 r., status regionu autonomicznego zagwarantowało dopiero porozumienie pokojowe z 2001 r. (Bougainville Peace Agreement, BPA). Zakończyło ono niemal 10-letni krwawy konflikt, który pochłonął blisko 20 tysięcy ofiar (tj. około 10% populacji Bougainville).Rezultat referendum z 2019 r. nasila obawy premiera J. Marape dotyczące ryzyka fragmentacji pozostałych 20 papuaskich prowincji, w tym zwłaszcza Nowej Irlandii, Engi oraz Nowej Brytanii Wschodniej, wykazujących dążenia do większej autonomii od rządu centralnego. Może to również nadać impuls dla podobnych procesów w należącej do Indonezji Papui Zachodniej, destabilizując nie tylko Papuę-Nową Gwineę, ale większą część Melanezji. Przykład Nowej Kaledonii, gdzie w październiku b.r. odbędzie się już drugie referendum w sprawie niepodległości od Francji, świadczy o nasileniu ruchów prosecesjonistycznych w najbliższym sąsiedztwie.Określenie statusu politycznego Bougainville bez wątpienia wymagać będzie ułożenia na nowo stosunków w regionie i pozyskania autentycznego wsparcia tradycyjnych partnerów: Australii, Nowej Zelandii i Stanów Zjednoczonych, ale także Wielkiej Brytanii czy Francji. Duże zaniepokojenie budzi obecnie coraz większe zainteresowanie Bougainville ze strony Chin, chcących wzmocnić swoje dyplomatyczne zaangażowanie na Pacyfiku i uzyskać dostęp do tamtejszych łowisk oraz złóż minerałów.Z punktu widzenia bezpieczeństwa ekonomicznego przyszłego państwa kluczowe staje się rozwiązanie sprawy kopalni odkrywkowej Panguna, której złoża miedzi i złota są szacowane na około 58 miliardów dolarów. Jej ponowne otwarcie może zatem okazać się niezbędne dla rozwinięcia infrastruktury i generowania przychodów, pozwalających Bougainville na pełne uniezależnienie się zarówno od władz papuaskich, jak i pomocy zagranicznej.Monopol na władzę J. Momisa wobec fiaska wprowadzenia poprawki do konstytucji, umożliwiającej mu kandydowanie na trzecią kadencję, zostanie wkrótce przełamany. Przed następcą urzędującego prezydenta otwiera się ogromne pole do popisu. Silniejszy dzięki gigantycznemu poparciu mieszkańców dla niepodległości Bougainville, stanie przed dziejowym wyzwaniem i szansą na zostanie faktycznym przywódcą, który zjednoczy naród i zapewni mu stabilny rozwój.

Nota

Fidżi: polityczny chaos po zawieszeniu głównej partii opozycyjnej

04.07.2020

Dnia 26 maja b.r. sekretarz partii politycznych, Mohammed Saneem, zawiesił Partię Liberalno-Demokratyczną (Social Democratic Liberal Party, SODELPA), która od 2014 r. stanowi najważniejsze ugrupowanie opozycyjne w fidżyjskim parlamencie. W rezultacie wyborów parlamentarnych z listopada 2018 r., partia ta zdobyła niemal 40% głosów, co przełożyło się na uzyskanie przez nią 21 (tj. o 6 więcej niż 4 lata wcześniej) spośród 51 mandatów w organie ustawodawczym.Powodem zawieszenia partii było naruszenie konstytucji Fidżi z 2013 r., ustawy o partiach politycznych z 2013 r. oraz konstytucji SODELPA z 2013 r. Zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego z 23 kwietnia 2020 r. (No. HBC 296 of 2019), wybór przewodniczącego i jego zastępcy na dorocznym walnym zgromadzeniu partii w czerwcu 2019 r. uznano za niezgodny z prawem, nieważny i nieskuteczny. Uchylono wszelkie decyzje podjęte od tamtego momentu przez władze partii. W okresie zawieszenia działalności, SODELPA utraciła wszelkie prawa i przywileje określone w ustawie o partiach politycznych.Powództwo sądowe przeciwko kierownictwu partii wniosły niektóre jej skrzydła, utrzymujące, że wybory władz w czerwcu 2019 r., zostały politycznie zmanipulowane. Dwie frakcje partyjne 23 maja 2020 r. odrębnie dokonały wyboru nowego zarządu ugrupowania. Pełniący obowiązki przewodniczącego partii, Vijay Singh, oświadczył na jednym z takich spotkań, że tymczasowym liderem do czasu przeprowadzenia kolejnego walnego zgromadzenia partii lub podjęcia decyzji przez zarząd pozostanie jej dotychczasowy przywódca, Sitiveni Rabuka.Z uwagi na niezgodność podjętych ustaleń z zawieszoną konstytucją SODELPA, jak i niespełnienie przez oba zgromadzenia wymogu niezbędnego kworum, Mohammed Saneem uznał je za nieprawomocne. Wskazał jednocześnie, że przepisy konstytucji tego ugrupowania wprost regulują, iż wakat na stanowisku prezesa partii jest obsadzany w drodze mianowania jednego z wiceprezesów. SODELPA ma obecnie 60 dni (do 27 lipca b.r.) na wyjaśnienie wszelkich nieprawidłowości albo wyrejestrowanie się. Zawieszenie uniemożliwia członkom partii uczestniczenie w pracach parlamentu, znacznie utrudniając funkcjonowanie organu ustawodawczego w krytycznym momencie uchwalania nowego budżetu.KomentarzPolityczny zamęt nie jest nowym zjawiskiem na Fidżi. Sytuacja od początków istnienia tego państwa pozostaje niestabilna. W ciągu 50 lat państwowości fidżyjskiej uchwalono cztery ustawy zasadnicze, w trakcie obowiązywania których doszło do czterech zamachów stanu. Częste zmiany instytucjonalne, jak i brak solidnych ram prawnych nie umacniają procesu demokratycznych przemian ustrojowych, odbywających się w warunkach społeczeństwa podzielonego etnicznie.

Nota

Samoa: kryzys konstytucyjny wywołany przez kontrowersyjne propozycje zmian ustawy zasadniczej

02.07.2020

Bezpośrednio przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego w związku z pandemią koronawirusa (COVID-19), premier Samoa, Tuilaepa Sa’ilele Malielegaoi, 20 marca b.r. przedstawił projekty trzech ustaw: nowelizującej konstytucję (Constitution Amendment Bill 2020), ustawy o sądownictwie (Judicature Bill 2020) oraz ustawy o ziemi i tytułach (Land and Titles Bill 2020). Istotnie modyfikują one treść konstytucji, wpływając na pozycję prezesa Sądu Najwyższego i zakres jurysdykcji nadzorczej w hierarchii sądów, a także materię prawnoczłowieczą.Zgodnie z nowym prawem Sąd ds. Ziem i Tytułów zyskałby umocowanie w ustawie zasadniczej oraz status sądu apelacyjnego w zakresie tradycji i zwyczajów Samoa, bez możliwości odwołania się w przypadku naruszeń podstawowych konstytucyjnych wolności do Sądu Najwyższego. Wśród innych propozycji reform znalazły się konieczność uwzględniania zwyczaju przez sądy, wymóg powoływania w skład Sądu Apelacyjnego dwóch sędziów z Samoa i jednego z zagranicy, a także zwiększenie liczebności gabinetu do maksymalnie 14 ministrów.4 maja 2020 r., starsi sędziowie i prawnicy wyrazili swoje obawy związane z brakiem konsultacji wokół reform, które oddziałują na tradycyjne prawa Samoańczyków. 8 maja b.r. odbył się protest przed parlamentem z udziałem około 100 osób przeciwko „niekonstytucyjnym i nieuzasadnionym” zmianom, który z uwagi na obowiązujący stan nadzwyczajny, przyjął formę procesji samochodowej. W jego trakcie poinformowano zebranych o planowanych konsultacjach z przedstawicielami władzy lokalnej.Tego samego dnia Izba Adwokacka Samoa wydała obszerne oświadczenie w sprawie nieprawidłowego procesu i poważnych konsekwencji konstytucyjnych odnośnie do trzech przedłożonych projektów ustaw. Lider Narodowej Partii Demokratycznej Samoa (Samoa National Democratic Party), Valasi Togamaga Tafito, oceniając sposób ich procedowania przez premiera, określił jego styl przywództwa mianem „komunistycznego”. W kolejnych dniach do krytycznej opinii w sprawie projektów dołączyli międzynarodowi obserwatorzy praw człowieka i stowarzyszenia prawnicze, w tym Nowozelandzka Izba Adwokacka oraz Rada Praw Człowieka ONZ.KomentarzKryzys konstytucyjny na Samoa, uznawanym za jedno z bardziej stabilnych i lepiej zarządzanych państw Oceanii, ujawnia tendencje, jakich nie obserwowano od czasu uzyskania niepodległości w 1962 r. Polityczne status quo w tym od niemal czterech dekad jednopartyjnym państwie może zostać zakwestionowane. Opór wobec propozycji rządu wspiera nowa siła polityczna, Partia Najpierw Samoa (Samoa First Party), która nie zawaha się wykorzystać istniejących rozłamów w kolejnych wyborach w 2021 r.Konsultacje przed uchwaleniem ustawy o ziemi i tytułach z 1981 r. trwały 7 lat. Natomiast przyjęciu ustawy o rejestrowaniu ziem i tytułów w 2008 r. towarzyszyły liczne protesty oraz marsze sprzeciwu wobec oddzielenia Samoańczyków od zwyczajowego prawa do ziemi. W 2016 r. specjalna komisja parlamentarna, po szeroko zakrojonym procesie konsultacyjnym, zaleciła utrzymanie jurysdykcji nadzorczej Sądu Najwyższego nad Sądem ds. Ziem i Tytułów. Wyznaczona przez gabinet komisja ds. reformy prawa w październiku 2019 r. dokonała przeglądu sposobu uznania i ochrony zwyczaju w konstytucji oraz ustawodawstwie, aczkolwiek bez odwołania się do publicznych konsultacji i z wykluczeniem obecności mediów.Spory wokół nowego ustawodawstwa wiążą się z przyznaniem nieograniczonego upoważnienia komisji ds. usług sądowych do dymisjonowania sędziów bez uzasadnienia lub rzetelnego procesu, co w praktyce wyeliminowałoby udział parlamentu. Usunięcie nadzoru nad Sądem ds. Ziem i Tytułów usankcjonowałoby de facto możliwość ingerencji w tradycyjne prawo rodziny do wyboru własnych wodzów, tj. matai i realnie wzmocniłby pozycję rad wiejskich, fono. Z naruszeniem równowagi systemu, otrzymałyby one absolutne uprawnienia w sferze praw człowieka, wzmacniając skuteczność kontrowersyjnej ustawy z 2008 r.Powołanie pod koniec kwietnia 2020 r. parlamentarnej komisji do wysłuchania opinii publicznej na temat problematycznego pakietu ustaw, zahamowało tempo procesu ustawodawczego. Ocenia się to jako wygraną oponentów reform. Przedstawiciele rządu nie zachowują jednak wymogu bezstronności, lecz wywierają silną presję na obywateli. Potwierdza to, że przy braku zorganizowanej opozycji parlamentarnej, rządzący wykorzystują kryzys, aby przeforsować zmiany do konstytucji. Tymczasem stawka jest wysoka – zawzięcie broniący projektów premier traci zaufanie członków swojego gabinetu, zaś Instytut Praw Człowieka Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawników w liście z 19 maja b.r. ostrzega, że zgoda na wprowadzenie nowych przepisów może doprowadzić do wykluczenia Samoa ze Wspólnoty Narodów.

`